Z wielkim sentymentem oglądałam strony przygotowane przez Państwa. Od 20 lat nie mieszkam w Gdańsku, chociaż gdańszczanką pozostałam (dowód: wszystkie fabularne sny, jakie mi się śnią, dzieją się właśnie tutaj). Zachwycił mnie pomysł i upór w realizacji tegoż, a także wdzięk niektórych komentarzy i fotografii. Nie wiem, czy którekolwiek inne miasto wyzwala w swoich mieszkańcach takie pokładywspaniałych cech charakteru. To bezsprzecznie genius loci. Pozdrawiam serdecznie, pozwalam sobie zaprenumerować stronkę.
Autorka się podpisała, ale ze względu na ochronę danych osobowych przekazuję jedynie treść maila.
Czyżby ta część forum była przeznaczona na publikacje dziękczynnych maili? Podrzucać w oryginale, czy tłumaczyć na polski?
Ale dosyć żartów, nie o to chodzi. Ten mail oddaje dokładnie to, co wszystkie inne, z całego prawie świata. GENIUS LOCI, a może po prostu silna identyfikacja lokalna.
Prawdę powiedziawszy -fabuła moich snów równiez umieszczona jest w trójmieście.Z rzadka ale jednak -śni mi się stara zabudowa(czyt.przedwojenna)-w której się poruszam.
Oliwa,Wrzeszcz ,al.Zwycięstwa.To Gruenie bardzo miły list.A czy pani ujawniła w jakiej
mieścinie obecnie zamieszkuje(czy tez krainie)?
Nie - tego nie napisała. Ale to nie ma znaczenia - jeśli jest Gdańszczanką, to może miejszkać na Marsie. Zresztą na Marsie możnaby machnąć koronę i dwa białe krzyże...
Ja, mimo ze mieszkam tu juz tak dlugo, zawsze w nocy...mieszkam w Gdańsku, zawsze:) Nigdy nie sni mi się ten dom, to mieszkanie, ta ulica, ta dzielnica, tylko nocą we snie, maszeruję do jedynego, utraconego domu w Gdańsku
"Hello,
I found your pages recently and I was very happy to see them. I'am born in Gdansk (Danzig) 1939, but left the city end of the war february 1945 with my parents. I heard much about the city and heard of course only the german names of streets and districts from my parents. I'am glad, that you made a translation between polish and german of these names. I shall visit Gdansk in july with my daughter. That is the first time since 1945. I was born and I lived at the sobieskiego (Koenigsthalerweg) nr 24 near the technical school. What means in english or german the new name? Your pages are a great help for me to find the old and of course new places. I'am Dutchman now since 30 years and I'am living near Amsterdam.
Thanks for your nice pages.
Best regards
Wolf Zimmermann"
"I was really surprised as I was serving in internet, as I discovered your homepage. My family came formily from Danzig and your hompage was very interesting for me. As I looked at the various pictures on the pages, I barely couldn`t believe my eyes as I saw our house - Villa Anna in Danzig-Oliva. My family was forced to leave it during the 2nd World War. My grandfather built it and named it after my grandmother. I would appriciate it if you could send me a bit more information about it.
Yours sincerely
Ruth Hund"
Szczególnie ten drugi jest ciekawy, ale niestety nikt na Forum nie wie nic o Villa Anna.
Jak chcecie więcej to Wam podrzucę, muszę poszukać jeszcze jednego z Izraela!
No dzięki, - fajnie się je czyta. Już po dwóch linijkach połamałem sobie język (czytaj: oczy) Z tego postu rozumię tylko: "Gdańsk, 1939 i 1945" i nic więcej
Cytat:
Jak chcecie więcej to Wam podrzucę, muszę poszukać jeszcze jednego z Izraela!
Tylko koniecznie pisany po żydowsku, będzie bardziej zrozumiały
"This is a fabulous website. I spent well over an hour here tonight, as I am doing research into my dad's family history. I know very little about hiim, only that he was born Siegfried Johannes Schoennagel in the Freiestat of Danzig on 2 August 1927. His mother's name was Ida and his father's name was Johannes. I know also that he had lost many of his papers during the war, and this was a problem all his life. I don't know when he left Danzig.
I was fascinated to see all the photos of the city he grew up in and wish I knew more about him and his family. I am limited, of course, by my lack of German since I speak and write only English and am delighted that your website translates into English.
Would you be able to help me find out about businesses in the 1920's and 1930's? He had an uncle who had a boat rental on the river, and his mother apparently was a secretary in a seed factory. And does Danzig have any sort of census records, where I might be able to find out old addresses, like where he was born or lived? If you could at least help me find some links where I could do some further research on these things, I would be very grateful. It's very difficult for me to search for German information in English. ;-)
The work you have done on this site is terrific. It is easy to navigate, even for an English person, and the layout and information you have included are great. By the way, I'd be interested in knowing about what years the albums are.
I appreciate any help you might give me in my search, and thank you for your time.
Sincerely, Julia Schoennagel"
Byc moze ktos z Was potrafi pomoc w sprawie znalezienia dawnych adresow.
"Jeśli jest Pan w posiadaniu dokumentacji fotograficznejktóra dotyczyła by budynku i jego najbliższego otoczeniaa znajdującego się przy ul. Krasickiego 4 / Neufahrwasser 4/to bardzo byłbym zadowolony gdyby podzielił się Pan swojąwiedzą na ten temat"
No to następny mail - no wychodzi na to, Akademia jest wspaniała i jest tylko jedna wredna zielona owca. No chyba muszę złożyć dymisję...
"Akademio Rzygaczy! Niezmiernie ucieszyło mnie „odkrycie” w sieci stron Akademii. Są one nieocenionym źródłem wiedzy o naszym mieście, są też forum wymiany informacji i opinii o jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Imponująca praca włożona w dokumentację i poszukiwania mało znanych kart historii miasta oraz pasja, z jaką jest ta praca wykonywana, przynoszą wymierne efekty: strona staje się medium kształtującym gusta i opinie mieszkańców Gdańska. Cień na ten jasny obraz kładzie sposób pisania o jednej tylko z licznych dziedzin, jakim zajmuje się Akademia – chodzi o architekturę. Tę historyczną jak i tę rodzącą się dopiero na deskach kreślarskich. Studenckie projekty zagospodarowania Targu Rybnego są w istocie bardzo śmiałe lecz w moim odczuciu pod różnymi fasadami kryje się w nich bardzo podobne myślenie o przestrzeni, które wypływa wprost z idei modernistycznej. Przedstawione koncepcje są niezwykle mocne, rozsadzają delikatną strukturę średniowiecznego miasta. Zakorzeniona w ideach futurystów i konstruktywistów architektura nowoczesna, nosiła tę skazę od początku swego istnienia. Teraz, jak się wydaje, ta cecha powoli przemija. Ale wielu moich kolegów wciąż jej ulega, dając się zwieść spójnej koncepcji estetycznej, jaką oferuje. I nikt ich w tym nie ogranicza, ponieważ jest to jedynie ćwiczenie projektowe.I tym właśnie rożni się projekt studencki od rzeczywistego projektu architektonicznego – jest wolny od ograniczeń wynikających z ochrony konserwatorskiej. Nikt też nie poddaje go publicznej ocenie i dyskusji. Jest przy tym zupełnie „niegroźny” z racji swej czysto teoretycznej formy. I - co trzeba podkreślić - nie ma najmniejszych szans na realizację. Niestety Autor tekstu, prof. Grün, tego nie odnotował. Nie sądzę żeby było to działanie celowe, choć trzeba przyznać, że stosowna informacja podkopałaby sensowność wszystkich porównań jakie prof. ukuł dla projektów z energią godną lepszej sprawy.Zatem pytanie: „dlaczego tego typu wizje mają być realizowane w zabytkowym, stylowym otoczeniu?”, może wywołać niepokój u czytelnika. A przecież nie ma mają być realizowane i tym samym – nie mogą być źródłem niepokoju. Inaczej było z przypadku konkursu na przebudowę hotelu Monopol i zagospodarowanie przyległych terenów. Tutaj rozstrzygnięcie doprowadziło do realizacji jednego ze zgłoszonych projektów i wielkich kontrowersji, które szerokim echem odbiły się w lokalnych mediach. Nie ulega wątpliwości, że każdy z przedstawionych w „30 dniach” projektów miał swoje wady i zalety, a pobieżna forma ich przedstawienia nie sprzyjała rzetelnej ocenie. I tak pierwszy na stronie projekt grupy Radziwiłłowicz–Nofski–Moczorat, odrzucony przez jury, a przez prof. Grüna nazwany nawet „zbrodniczym”, zakładał znaczną rozbudowę „Monopolu”. Jego neomodernistyczna architektura została ledwie szkicowo nakreślona, więc trudno się na jej temat wypowiadać. Niewątpliwym atutem tej koncepcji była jej warstwa ideowa, nawiązująca do symboliki bramy, która – co uszło ogólnej uwadze – ustawiona naprzeciw hali dworcowej, stawała się odpowiedzią miasta – początku lub końca drogi – na podróż i ruch przynależny kolei.Zrealizowany projekt studia Fort jest w pewnej mierze wynikiem kompromisu tak wobec inwestora (Holiday Inn) któremu nie zależy na drogich i efektownych budynkach, jak i wobec grupy miłośników miasta, domagających się architektury związanej z miejscem. Ciekawszy pod względem architektonicznym budynek „Krewetki” rzeczywiście spełnia wymogi tych ostatnich – pokryty jest ceramicznymi okładzinami, a jego elewacje dzielą się na segmenty o proporcjach fasad gdańskich kamienic. Ten charakterystyczny dla Gdańska zabieg dzielenia fasad większych obiektów celem wpisania ich w tkankę miasta, ma bardzo długą tradycję sięgającą Wielkiej Zbrojowni A. Van Obberghena i fasady Kaplicy Królewskiej. Ze słabym wykonawstwem i takimi materiałami boryka się starsza część kompleksu – hotel i przypominający kaponierę parking piętrowy. Inną cechą tej koncepcji, pozytywnie zweryfikowaną przez czas użytkowania, jest wykształcenie żyjącej przestrzeni publicznej pomiędzy hotelem a kinem, której jednak nie udaje się rozszerzyć na plac rozciągnięty wzdłuż Podwala Grodzkiego. Podobne pod względem zagospodarowania terenu rozwiązanie Stanisława Michela, zaniedbuje ten aspekt. Trudno się także nie zgodzić z opinią P. Mazura, iż Michel serwuje „ograne formy” (np. narożne wykusze przeniesione jakby ze swojego „Artus Parku”). Nie można też uznać za udane nałożenie na budynek „Monopolu” historyzującego kostiumu, spod którego przeziera obca mu, modernistyczna siatka równych podziałów kwadratowych. Paradoksalnie niefortunna bryła hotelu najwyraźniej manifestuje się w tym projekcie, ponieważ żaden nowy obiekt jej nie przysłania. Dużym atutem koncepcji jest natomiast zastosowanie klinkieru i historyzującej formy, który mógł łatwo uzyskać społeczną akceptację. Na społeczną akceptację do dziś nie może liczyć gmach Teatru Wybrzeże projektu Lecha Kadłubowskiego. Akademia poświęca mu kilka słów na stronach Katedry Komparystyki Temporarnej i w Galerii Niezrealizowanych Projektów. Modernistyczna bryła, zbudowana z przenikających się brył, w dobie architektury transparentnej, przeżywa swoją drugą młodość. I niezmiennie, w myśl modernistycznej estetyki, tworzy kontrapunkt ze wspaniałą fasadą Wielkiego Arsenału. Może się podobać lub nie, jednak pomylenie czystego modernizmu, który ją ukształtował, z socrealizmem jest chyba żartem. Corbusierowski styl międzynarodowy staje się dla prof. Grüna „narodowy w treści, socjalistyczny w formie”. Szkoda, że prof. nie wie, jaka przepaść estetyczna i ideologiczna dzieli te dwa style, jakim aktem artystycznej odwagi była budowa zwykłego – z naszego punktu widzenia – bloku (zw. „szwedzkim”) w socrealistycznej Nowej Hucie. I jakim skandalem było odejście z CIAM-u Heleny i Szymona Syrkusów, którzy w 1949 nawrócili się na socrealizm. W porównaniu z wymienioną gafą, dość płytkie podejście do tematu „deprusyzacji” kamienic stojących u wylotu Huciska na Wały Jagiellońskie, wydaje się niewielkim przewinieniem. Nie jest to miejsce na zagłębianie się w we wszystkie motywy tego działania, dość jednak powiedzieć, że ogałacanie z detali miało miejsce już w latach 30. i dotknęło znacznie cenniejszych obiektów, bo kamienic stojących przy ul. Długiej, co zaakceptowały i udokumentowały ówczesne służby budowlane. Pozostaje się cieszyć, że działaniu powojennych polskich „pseudo-architektów” poddano tylko eklektyczne kamienice na Podwalu (i kilka innych), oraz że potraktowali je tak łagodnie. Pragnę przypomnieć, że działo się to w czasach gdy zachodni architekci i planiści postulowali wyburzanie całych miast, by ich ludność umieścić w gigantycznych blokach. I na tym tle „rekonstrukcja” hełmu wieży Bazyliki Mariackiej w oparciu o „istniejące budynki i rekonstrukcje tych przebudowanych na renesansową modłę”, której efektem jest gotycka hybryda, stosunkowo niegroźna, w otoczeniu solidniej przeprowadzonych wizualizacji. Podobnych przykładów można by przytoczyć jeszcze kilka. Oczywiście mam świadomość, że Akademia to grupa amatorów, którzy wiedzy z zakresu architektury nie mają i mieć nie muszą, by swój Wydział prowadzić. Niepokoi mnie jednak, że tak łatwo przechodzą na ton autorytarny w swoich ocenach, w którym – najwyraźniej – brak wiedzy i elementarnego obycia z architekturą nadrabiają niewyszukanymi porównaniami, a podbudowują fikcyjnymi tytułami profesorów, Akademii, itd. Smutne, że ludzie tak otwarci na zawiłą historię tego miasta i tak w niej zagłębieni, nie chcą podjąć minimalnego wysiłku poznania podstaw wiedzy, w sprawach której wydają tak ostre wyroki. Konkurs na przebudowę „Monopolu” wywołał szeroką dyskusję, która znalazła swą kontynuację w nie mniej kontrowersyjnym konkursie na zagospodarowanie Targu Węglowego. Poziom tej dyskusji szybko jednak zniżył się do obecnego, a zajadłe ataki „miłośników” pozostały bez odpowiedzi ze strony architektów. To nie wrodzona nieśmiałość członków pracowni Fort, czy pani Marty Radziwiłłowicz, lecz właśnie te ataki zamykają im usta i nie tylko nie pozwalają obronić własnych koncepcji ani nawet rzetelnie ich przedstawić. Po każdym konkursie z wielką łatwością padają bardzo ważkie słowa: prof. Januszajtis oskarża Fort o plagiat z Instytutu Arabskiego J. Nouvela, chyba nie zdając sobie sprawy z tego, jak ciężkie jest to oskarżenie, a Grün każe pani Radziwiłłowicz po prostu milczeć, ponieważ projekt, który współtworzyła, przypomina mu kaloryfer. Co ciekawe wobec prof. Januszajtisa stosuje się w Akademii wszelkie formy grzecznościowe, nawet gdy nie zgadza się z jego hipotezami. Skąd wzięło się przyzwolenie na takie traktowanie jedynie architektów?Na takim poziomie i wśród tych „polemik” ukształtowała się architektoniczna „krytyka” Akademii. Jest to tym bardziej niepokojące, że rosnąca w siłę i powiązana z lokalnym wydaniem „Wyborczej”, może nadawać kształt sporom o gdańską architekturę w przyszłości. Nie tak ma wyglądać dyskurs w cywilizowanej formie, a w takim klimacie, jeszcze długo pozostanie on niemożliwy. Dzieje się to ze szkodą dla Gdańska, przy najlepszych chęciach z obu stron, które miast współpracować, walczą.
PozdrawiamMaciej Kaufman
(III rok Architektury PG)"
Zanim powiem co ja na ten temat sądzę - chciałbym usłyszeć Wasze opinie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum