Cześć. Od jakiegoś czasu cieciem w kościele św. Brygidy jest mój znajomy. Jak się okazało ma on klucze niemal do wszystkich drzwi w kościele. Wykorzystując nieobecność księdza administtratora udało mi się go namówić na zwiedzenie miejsc w kościele na codzień niedostępnych, a nawet od wielu lat poprostu nieotwieranych. Może nie ma tam tylu ciekawostek co w kościele św. Mikołaja, ale jest też trochę klimatycznych kręconych schodów czy nawet tuneli. Są o tyle ciekawsze gdyż absolutnie nie przygotowane do zwiedzania, częściowo nie otwierane od lat. Tak więc dziś po wieczornej mszy mój znajomy cieciu zamknął kościół, wygasił światła i zabraliśmy się za eksploracje. Ci co się troszkę mniej orientują się w wejściach i przejściach niech rzucą okiem na plan kościoła, który zamieściłem w wątku Kościół św. Brygidy
Najpierw postanowiliśmy zobaczyć przejście do podziemnej kaplicy, która to znajduje się pod dzisiejszą chrzcielnicą. Wejście do korytarza z kręconymi schodami (całe w pajęczynach) jest za organami na balkonie. Po otwarciu okazało się, że zejście w dół już na tej wysokości jest zasypane po "sufit", więc owej kaplicy nie zobaczyliśmy. Z resztą, nawet jak było by można zejść na dół nie było by to możliwe, ponieważ wejście do kaplicy i tak podobno zamurowano, a do tego są tam jeszcze ciągle działające zarazki dżumy czy jakiejś innej cholery, gdyż chyba podczas przygotowywania terenu pod parking przed kościołem natrafiono na jakiś cmentarz, gdzie odkryto te zarazki, wszystkie szkielety zepchnięto razem z ziemią do owej kaplicy i jest ona zasypana po sufit. W takim razie, odgarniając pajęczyny, poszliśmy kręconymi schodami do góry. Ciąg dalszy chyba jutro, bo nie wiem czy będę miał jeszcze czas dziś.
No to dalej, idąc do góry natrafilismy po lewej stronie na wąski korytarz. Miał ze trzy cztery metry długości, potem była jakaś dzura a na niej deski, ale były w nienajlepszym stanie więc wolałem nie wchodzić. Póxniej się skapnąłem że jest to wejście nad sklepienia chrzcielnicy
Poszliśmy dalej do góry i wyszliśmy na strychu kościoła, jest to już dość nowa część kościoł, odbudowana po wojnie, ale i tak bardzo klimatyczna i też są pewne ciekawostki.
Wrangla, zwiedzanie dla Rzygaczy już raczej załatwione, ale o tym na końcu
ze strychu przeszliśmy na wieżę kościoła, w jednej sali, chyba od dośc dawna nie otwiranej znaleźliśmy troszkę przedmiotów solidarnościowych, jeszcze ze strajków, których jak się okazało są od dawna poszukiwane. Z okien tej sali panorama miasta. Następnie wdrapaliśmy się już zwykłymi schodami schodami na samą góre, gdzie jest mechanizm poruszający dzwonem. Na sam Chełm nie wchodziłem, gdzyż drabina była niepewna, a po za tym miałem cykora, bo strasznie wiało
Schodząc z wieży, weszliśmy znów na strych, gdyż mieliśmy cynk o jeszcze jednym zejściu do krypty tym razem. Po drodze skorzystaliśmy z otwartego na strychu okna prowadzącego na dach. Oto kilka efektów dachowania.
Kolejnym miejscem które mieliśmy zwiedzić były kręcone schody przy drzwiach wejściowych przy ołtarzu. Podobno miały być zawalone i prowadzić do wyjścia na zewnątrz (na ścianie jest wyraźny ślad po zamurowanym wyjściu ) i niżej do komory która miałaby być kryptą. I faktycznie w kościele, zaraz przy schodach jest duża płyta nagrobna z metalowymi uchwytami, obok zaś druga, która bardziej przypomina płytę której celem było zakrycie zejścia w dół gdyż do tego jeszcze na ścianie widać łuk który biegnie pod posadzkę i przypomina górną część portalu od jakiegoś wejścia. Zejście po drugiej stronie strychu znaleźliśmy bez problemu. Jak się okazało krętych schodów brakowało tylko na początku, później nie było ich po prostu widać, gdyż są kompletnie zasypane gruzem i innym syfem. To było bardzo trudne zejście, na gruzie można było się łatwo poślizgnąć, ponieważ zsypywał się na dół, to tego okropny kurz. Przynajmniej pajęczyn nie było za dużo bo wcześniej robotnicy ciągnęli tam jakiś kabel do podświetlenia kościoła. Minęliśmy jedno okien, drugie, trzecie, przy końcu trzeba było się prawie czołgać, bo tak korytarz był zasypany... no ale w reszcie doszliśmy do zamurowanego wyjścia. Trochę jeszcze się wychyliłem aby zobaczyć jak daleko schody idą. Zobaczyłem ścianę. Trudno powiedzieć czy to już koniec schodów, czy przejście jest też zamurowane a stopnie za ściana prowadzą dalej na dół. Nie było innego wyjścia jak zawrócić spowrotem na strych. Wyszedłem z tamtą całkowicie zakurzony i spocony.
To jeszcze nie koniec zakamarków Brigittenkirche, ale dziś już nie mam siły pisac, koło południa cos jeszzce wyklikam.
Pietrucha... a Bursztynową Komnatę znalazłeś?
Te zamkniete od dziesiątek lat miejsca, zasypane schody, zamurowane wejścia, legenda o dżumie (by odstraszyć )..... tak to musi być TAM
_________________ Frakcja Miłośników Niewygodnych Kin
--------------------------------------------------------------------------
Až dojde moja poslední hodina, pochovajte mňa do bečky od vína
--------------------------------------------------------------------------
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum